Zestaw najdotkliwszych pytań egzystencjalnych przy porannym wstawaniu

  1. Wstać albo nie wstać, oto jest pytanie ? (  A jeżeli wstać, to po co ? ) ;
  2. Skoro nawet i zdecydować się w końcu, by dźwignąć się jakoś, to jakie ma to głębsze uzasadnienie myślowe?
  3. Jak rozpatrywać ewentualne ( choć wątpliwe wciąż ) wstawanie : czy w kategoriach determinizmu ( bo taka wola Boża i przeznaczenie ) czy też raczej indeternminizmu i  koncepcji wolnej woli ?
  4. Jak pokonać immanentną niechęć do wstawania, choćby aż tak lekkomyślny pomysł miał rzeczywiście - w wyniku niefrasobliwości - odnieść jednak niefortunne zwycięstwo nad racjami rozumu ?
  5.  Czy można poważnie wątpić w realne podstawy paradygmatu zasadności dalszego leżenia w łóżku ( co najwyżej przy założeniu potrzeby przewrócenia się na drugi bok i kontynuowania rozpoczętej wcześniej akcji zalegania w ten to sposób ) ?
  6. Dlaczego w ogóle negować wątpliwości co do zagadnienia problematycznego imperatywu wstawania - wobec oczywistej ich materialnej niepewności oraz głośno protestującego głosu wszystkich naraz zasad teorii argumentacji, jakie wyraźnie wskazują, żeby ten dylemat natychmiast i raz na zawsze pominąć ?
  7. Czy przy pomocy brzytwy Okhama nie dałoby się odpowiednio wyeliminować ( jako bytu zbytecznego ) plugawości istnienia zjawiska wstawania ?
  8. Jeżeli wg Heideggera wstawanie niejako byłoby nicościowaniem się dalszego  wylegiwania się w pościeli, to czy przypadkiem nie trzeba byłoby tego procesu w porę zatrzymać - zanim nie będzie za późno i powrót do łóżka nie okaże się wtedy  całkowicie już wynicościowany ? 
  9. Komu ostatecznie moje konsekwentne leżenie w łóżku może zaszkodzić – pomijając pomyleńców idei rannego wstawania i innych wykolejeńców oraz entuzjastów wczesnych godzin  porannych ?
  10. Kierując się szlachetną zasadą  primum non nocere, pozostawmy bez szkody dla

      kogokolwiek wygłupy ze wstawaniem i leżmy sobie spokojnie z niewątpliwą

      korzyścią  przynajmniej dla własnego zdrowia – czyż nie tak ? 

  1. Kto powiedział, że idiotyczny aktywizm związany z  ryzykowną decyzją o wstawaniu

      o tak wczesnej godzinie jak 10.00 ma jakąkolwiek przewagę nad spokojną  koncepcją   

      pasywizmu, manifestującą się dalszym wylegiwaniem się w bambetlach ?

  1. W jaki sposób egzystencjalizm może usprawiedliwić odpowiedzialność za powzięcie  decyzji o tym, żeby wstawać i to w opozycji do tylu argumentów contra, wskazujących jasno na jej szkodliwość dla dalszego bytu jednostki, narażonej już z tą chwilą na tyle przykrości ( z których sama myśl o umyciu się i ubraniu może stać się zabójcza w razie poślizgniecia się na kafelkach w łazience – że nie wspomnę o dalszym ciągu podobnych perypetii ) ?
  2. Czy pierwotność esencji  wobec egzystencji da się utrzymać nawet dzięki podaniu na stół bardzo mocnej esencji herbacianej o tak wczesnej porze ? Wątpię !...
  3. Po jaką wreszcie cholerę  przerywać sobie przyjemność polegiwania w spokoju i żegnania się z resztkami snu - wyłącznie dla jakiegoś dzikiego pomysłu wdzierania się w jeszcze dzikszą rzeczywistość, która nie tylko, że jest niebezpieczna, to jeszcze okazuje się nadto obrzydliwa, płytka i banalna ?
  4. W jakiej mierze suma niedogodności omawianego zwlekania się z łoża miałaby być w przybliżeniu równa iloczynowi kwadratu pożytku z lekkomyślności takiego zrywu ? 
  5.  No tak, ale niezależnie od całej filozoficznej warstwy powyższych rozważań teoretycznych – najwyższa pora podnieść się wreszcie z upadku tych dekadenckich rozważań, dźwignąć się mozolnie i jakoś w końcu pozbierać... Robota czeka ! Budzi się kolejny dzień... i jego mać !
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja