Luzowlazł. Witkacy - tytan absurdu
Witkacy - Tytan Absurdu
STANISŁAW IGNACY WITKIEWICZ
St. I. Witkiewicz ( 1885-1939 ) odegrał doniosłą rolę w kształtowaniu nowych poglądów estetycznych , był teoretykiem sztuki i malarzem, filozofem i autorem dramatów.
Powieści i dramaty Witkiewicza przeciwstawiały się gwałtownie tradycyjnym pojęciom i gustom. Królowała w nich groteskowa niesamowitość, wszystkie postaci miały rysy karykaturalne, były czymś w rodzaju kukieł i maszkar, nosiły dziwne, wymyślne imiona i nazwiska. Przemawiały one językiem raz pełnym błyskotliwej erudycji, raz prostactwem i wulgarnościa, a wśród błazeństw wypowiadały filozoficzne maksymy o sensie istnienia.
Akcja naruszała wszelkie zasady logicznego prawdopodobieństwa ; autor kazał swym postaciom literacki zabijać się, by potem ni stąd ni zowąd przywrócić je do życia. Bezustannie zaskakiwał. Według Boya wszystko to było przejawem bujnego, żywiołowego talentu.
Witkiewicz wysunął teorię „czystej sztuki”, która dawała możliwość deformowania przejawów życia i obrazu świata przy braku konsekwencji psychologicznych i przy wykorzystaniu nieograniczonej fantazji. W tak pojmowanej sztuce widział układ form oddziaływania na odbiorcę na zasadzie zaskoczenia i szoku, wywołującego estetyczny wstrząs – przeżycie, które określał mianem jednego z „uczuć metafizycznych”.
Zaskakująca dziwność Witkacego kryła w sobie wyostrzone spojrzenie na zjawiska rzeczywiste, dawała ich zagęszczenie i skrót. Była drwiną ze znienawidzonego przez artystę świata groszorobów i parweniuszy oraz cyników. Stanowiła groteskową wizję nie tylko perspektyw nauki, lecz również lepszego ustroju i rewolucji.
Witkacy jest prekursorem awangardy literackiej. Aby dobrać właściwy klucz do jego twórczości, trzeba by przyjrzeć się bliżej witkiewiczowskiej teorii „czystej formy”. Pisarz postulował w oparciu o swe założenia teoretyczne celową deformację rzeczywistości z zaakcentowaniem w efekcie takiego zabiegu powstałego braku logicznosci i konsekwencji . Składniki te doskonale doskonale wkomponowały się w tkankę i rozwinąły w dramatach Witkacego. Prezentują one gigantyczny teatr absurdu albo zwrariowany kabaret metafizyczny.Nie wolno zatem rozpatrywać sztuk Witkacego jako dramatów tradycyjnych. Ich akcja jest nieskrępowana żadnymi zasadami drętwej logiki – stąd w przyjętych kategoriach rozumowych jest zwyczajnym stekiem bzdur lub w najlepszym razie kłebowiskiem anormalnych zdarzeń i postaci bez sensu. Tak byłoby zresztą w istocie – pod warunkiem, gdyby nie był cały ten światek witkiewiczowski wielka surrealistyczną areną i szczególnym światem snów. W „Kurce wodnej” Tadzio porusza się jak w letargu i natrętnie próbuje się obudzić z tego jakiegoś snu. Dlatego czyny postaci owego dramatu będą dla nas cokolwiek zrozumiałe tylko wtedy, gdy potraktujemy je jako coś nierzeczywistego. Kluczem do ewentualnej egzegezy poszczególnych wątków mogła by tu być co najwyżej freudowska teoria snów.
Środkiem wyrazu, który Witkacy opanował z taką ostrością i tak wyśmienicie - z chirurgiczną wręcz precyzją pióra jak skalpela - jest absurd. Działania postaci, jak już wiemy, są nienormalne i nonsensowne. Elementy absurdu pojawiają się nie tylko w zachowaniach, ale również w wypowiedziach i dialogach poszczególnych osób. Na przykład wzmianka o dziwactwie jednej z postaci dramatu, polegającym na „manii karmienia rudego kota cytrynami” nie ma osadzenia w strukturach logicznej poprawności zachowań i nie przynosi żadnych dla tej karmicielskiej słabości uzasadnień, a jeśli już o czymś w ogóle mówi, to tylko o bzdurności naszych poczynań. Wiele z naszych wysiłków było i jest nadal li-tylko karmieniem tegoż samego rudego kota przy użyciu tych samych cytrusów, których w okresie międzywojennym podobno był ci u nas dostatek.
W tekstach Witkacego znajdziemy masę podobnych formułek, z czego część z nich jest zwykłą błazenadą. Nic już też nie powinno dziwić. Oto bohater dramatu zabija nie wiadomo z jakiej racji tytułową kurkę wodną. Zabija, by potem ona wróciła z powrotem na scenę. Nierealne są sytuacje, dziwaczne nazwiska i imiona : Edgar Widmower, de Corbowa Korbowski, Wałpor i inni. Lecz jeśli uważnie przyjrzeć się temu jarmarkowi dziwności, to wśród nich znajdziemy masę zastanawiających konfiguracji zdarzeń i szatańsko wręcz głębokich sentencji. Witkacy nie był bowiem nigdy pajacem, kabotynem czy clownem ( choć zdarzało mu się chadzać w takich maskach ) – był przede wszystkim filozofem.
Nie należy tedy traktować Witkacego jak to miało miejsce niegdyś, kiedy początkowo całą jego twórczość uważano za żart, za mistyfikację i zgryw, czy też nawet nieco potem ( choć to już bliższe prawdzie ) – za formę abstrakcyjną. Dramaty Witkacego wymagają interpretacji intelektualnej. „Kurka wodna” jest sztuką o ludziach, szukających intelektualno-artystycznej wielkości, dręczonych przez głód tej wielkości i dławiących się niemożliwymi do przełknięcia jej kawałkami. To sztuka o megalomanach, ciepiących na życiową impotencję – niemoc wycisnięcia z siebie niczego. Swoje życie kształtują tak, by osiągnąć wyogromnione, niezwykłe wrażenia i by dosięgnąć pełni obsesyjnej wielkości. Edgar próbuje – bezskutecznie zresztą – zostać artysta , wielkim artystą. Zabija Kurkę właściwie z niezrozumiałych powodów – po to tylko, aby zaspokoić swą obsesję artystycznego kolosa i być samotnym. Próbuje zacząć nowe życie, plącze się i miota, usiłuje sięgnąć wyżyn metafizycznych odczuć, zbliża się do jakiegoś nieokreślonego czwartego wymiaru, lecz życie jest kłamstwem.
Woła : „ a cóż wyższego jest nad kłamstwo !”. Kłamstwo i sztuczność jest życiem nie tylko jego : każde życie jest kłamstwem, bo i tak zawsze babrać się będziemy w nicości, bezsensie i małości. Wielkość jest daleko ponad nami, jest nieosiągalna – i też jest kłamstwem.
Tak to wszystko jawi się bezgraniczną makabrą, koszmarem, rozdętym nonsensem ; świat jest gigantycznym domem wariatów, z którego nie ma wyjścia. Realność staje się ohydą, ślizgającą się po obwodzie błędnego koła, gdzie nic nie ma już sensu. Niewątpliwie brak jest w tym spojrzeniu Witkacego pogodnego optymizmu, a tkwi w nim - jak kolec - tylko cały tragizm bezsensu człowieczej egzystencji... Tak jednak, nie bez racji, widziały jego oczy, patrząc przenikliwie i proroczo w przyszłość, która wkrótce potwiedziła ów punkt widzenia.