LUZOŹDŹBŁO. Narodowa zdrowotność.
NARODOWA ZDROWOTNOŚĆ
W końcu udałem się gdzie trzeba - do Narodowego Funduszu Zdrowia, aby tam zbadać się nareszcie celem uzyskania całkowicie pewnych wyników co do pochodzenia moich głównych patologii i dolegliwości . Krótko mówiąc obawiałem się genetycznych następstw swego pochodzenia od nieżyjących już przodków. To, że nie żyli – musiało bowiem bulwersować.
Lekarz prorodzinny skierował mnie od razu do hematologa i serologa. Miałem zbadać swą krew – czy aby jest w porządku. Z pozoru wyglądała poprawnie : była czerwona. I tu od razu wątpliwość, a dlaczego w takim razie nie biało-czerwona ? No, dlaczego ! Białe ciałka nijak nie układały się w patriotyczne krasnoleukocyty... Ale lekarz-specjalista uspokoił mnie nieco, gdy zwrócił się do mnie z zatroskaną miną ( zaś troska w oczach medyka zawsze przynosi ulgę pacjentowi ) i rzekł : „- To typowe objawy... Ma pan we krwi niewydolność myślenia politycznego, podwyższoną niechęć do Rosji i Niemiec ( a także całej reszty krajów na świecie ), klerykalizm na tle radiomaryjnym, niedoleczony po marcu 1968 roku antysemityzm, napady prostactwa i prymitywizmu, skłonność do alkoholizmu typu słowiańskiego i łagodną dwuleworęczność wywołaną ostrym brakiem możliwości podjęcia godziwego zatrudnienia, a także pełzający antyintelektualim oraz wykoślawiony konsumpcjonizm.
Następnie dodał, że wprawdzie nie będzie mnie od razu martwił, niemniej podejrzewa, iż prawdopodobnie jestem Polakiem. Zapytałem niezwłocznie, czy w takim razie naprawdę mogę czuć się Prawdziwym Polakiem lub Wszech-Polakiem. „ – Proszę tak ponuro nie myśleć i to od razu o najgorszym ! Ten stan wymaga być może dodatkowych badań klinicznych i odpowiedniej terapii...” – odparł lekarz z jeszcze większym niż poprzednio zatroskaniem. Zostałem więc skierowany do analizy dla procedur w celu ustalenia ojcostwa, tzn - że tak niezręcznie powiem – patrystycznego pochodzenia po mieczu ojcowizny od strony Ojczyzny. Nieważne zresztą, gdyż nacjonalistyczny bełkot i tak niczego sensownego nam nie mówi. Pochodzenia mojej ( że neologicznie jakoś tak powiem ) M a t c z y z n y z czystej krwi Matki-Polki natomiast medycyna narodowa już nie bada, bo „mater semper certa est”, a to powinno upewniać w tej mierze większość niedowiarków.
Serologia i wyniki morfologii potwierdzały atoli wstępną diagnozę, bo we krwi o aryjskiej grupie krzepliwości znajdowała się niewielka zawartość alkoholu. Był to niezbity dowód na słowiańskie lub wschodnio-słowiańskie pochodzenie mojej osoby jako badanego. Ale tych kilka promili nie powinno jeszcze przesądzać o całym bez reszty krwiobiegu. A nuż gdzieś czaiły się jakieś obce krwinki. Lekarz z surowym spojrzeniem ksenofoba zaproponował uzupełniające pobranie materiału z żyły do dalszych badań, co bardzo mnie ucieszyło, bo skoro przodkowie przelewali wciąż tyle krwi za Polskę, to czemu teraz nie miałbym i ja ? Przelałem więc, ile trzeba ( trochę się rozchlapało, ale to nic – bo „kwi nie odmówi nikt !” ). Czekałem teraz pod laboratorium cierpliwie na efekt tych krwawych praktyk badawczych, nucąc „krew naszą długo leją katy”. Obawiałem się najbardzie, że kolor czerwonych krwinek okazać się może za bardzo czerwony, a to mogło w NFZ i IPN wydać się podejrzane. Na szczęście badania w ogóle nic nie wykazały, gdyż coś się popaprało i ten właśnie całkowicie ujemny wynik napawał mnie teraz optymizmem.
Zapytałem więc, czy nie warto by ustalić jeszcze czegoś dla bardziej wnikliwej analizy faktów z dokładnego badania moczu. Lekarz chętnie się na to zgodził, bo nie miał nic przeciwko urologii jako takiej i w ogóle szanował wszelkie dane prosto z latryny, a oddawanie moczu – podobnie jak krwi na tak szlachetny cel – uważał za słuszny odruch serca i nerek. Oddałem więc to, co zaiste słuszne było w tym jakże zacnym celu, oczekując wyników z ofiary swego poświęcenia. I tu nagle – o zgrozo ! – w probówce znalazły się śladowe ilości jakiejś domieszki zabarwienia germańskiego. Cholerna biochenia ! Czyżby tylko niewinna Wiener Blut ( Johanna Straussa ) ? Albo - nie daj Boże – jakieś inne Interessen-Gemeinschaft Farbenindustrie Aktiengesellschaft Deutsche Farben ! Czy był to zatem skutek zaszczepiania mi od dziecka uporczywej polityki antyniemieckiej, a obecnie proniemieckiej – tego już nie wiem... No tak, a jednak... Zdrada, mości panowie ! Ale, ale - nie będzie Niemiec pluł nam w twarz ( tym bardziej zaś nie wykorzysta nikczemnie w tym celu uryny )! Mając to na uwadze zrezygnowałem z dalszych badań genetycznych, mówiąc sobie zesromany : „kończ waść, wstydu oszczędź !”.