Tandaradei

Zakon Krzyżacki od dawna wzbudzał we mnie mocno mieszane uczucia, a głośny film im niejako dedykowany przez Forda pomieszanie to jeszcze zwiększył. Nie zapominaj, że wyrosłem w nieco krzyżackim Toruniu. Zaś w Morągu mieszkaliśmy też najpierw w autentycznym zamku krzyżackim ( czy też w jego resztkach ). I tu zaczyna się historia mojej konfrontacji z historią właśnie. Miasto Morąg ( dawniej w  niemieckim brzmieniu Mohrungen ) skłonił mnie do zainteresowania się postacią Heinricha von Morungen, który wprawdzie nie był krzyzakiem, ale wybitnym niemieckim minnesingerem czyli twórcą lirycznych pieśni rycerskich, zwanych minnelieder. Niestety pochodził on z Morungen, natomiast nie z Mohrungen w Ostpreussen, bo tylko z podobnie nazywanego miasta  w Turyngii. Rozczarowało mnie to znacznie, zwłaszcza iż sądziłem, że drogi memu sercu Morąg stanie się może głośny nie tylko z racji śmierci onegdaj w tym mieście ( na wspomnianym zamku krzyżackim ) wielkiego mistrza zakonu w latach 1469-1470, Heinricha Reuss von Plauen,  pochodzącego skądinąd również z Turyngii. Niestety tam to prowadził ów mylny ślad, a ja pozostałem z pustymi rękami, choć zarazem ze średniowieczną liryką niemiecką w garści. I wszystko byłoby dobrze, gdybym nie zaczął drążyć tematu. Tu bowiem trafiłem na  kolejny sęk w osobie Walthera von der Vogelweid ( 1170 – 1230 ) – również z zamiłowania, bo trudno by mówić : z zawodu minnnesingera. On to miał w swoim dorobku m.in. pieśń pt.”Unter den Linden”. Zainteresowałem się nią choćby z uwagi na skojarzenia ze znaną berlińska aleją ( co oczywiście nie usprawiedliwia  jeszcze mojej zgubnej ciekawości ). Ponieważ w utworze tym powtarzały się jak refren słowa „Tendaradei”, nasunęło mi to natychmiast wspomnienie fragmentu z filmu „Krzyżacy”, kiedy to w scenie uczty na zamku w Malborku pobożni bracia zakonni wyśpiewywali te słowa. I to raczej niezbyt lirycznie, tylko dość wojowniczo, dziarsko i typowo po teutońsku ( czyli nieco złowrogo ). Słów śpiewanej pieśni szczegółowo wtedy nie analizowałem – w przekonaniu, że są one nasączone żądzą słowiańskiej  krwi i mordu  tychże niewinnych narodów. Wspomniana na wstępie ambiwalencja uczuć do krzyżactwa kazała mi jednak wreszcie zainteresować się głębiej tekstem poety. Głosił on zaś coś zupełnie innego, niż się spodziewałem. I był to lekki wstrząs, podobny do tego, gdym po raz pierwszy posłyszał  szokującą cokolwiek tezę, że pobożni bracia zakonni właściwie była to elitarna grupa średniowiecznych gentelmanów, którzy krzewili na terenach Prusów europejską cywilizację i postęp techniczny, a jeśli tak, to i kulturę. Dlatego ośmielę się przytoczyć  tekst „Unter den Linden” wraz z jego tłumaczeniem Leopolda Staffa. Wniosków nie będę wyciągał. Niech to uczyni już młodzież, czytając Sienkiewicza. Ten zaś całą scenę ujął  nastepująco : była na tej uczcie wrzaskliwa nad miarę kapela, grubiańskie pieśni szpylmanów [ muzykantów ], grube żarty trefnisiów, pląsy niedźwiedzie i pląsy bosych dziewek”. No i na dodatek krzyżacy śpiewali po dolno-średnio-dawno-niemiecku, więc „ Czech usłyszał słowa znajomej sobie pieśni : Bi den rosen er wol mac / tandaradei ! / merken wa mir 'z houbet lac”. Wróćmy jednak pod lipę von den Vogelweida :  Unter der Linde an der Heide/ Unter der linden an der heide, Dort könnt ihr finden da unser zweier betewas,/ Beistes, liebevoll gebrochen Blumen und Gras / Vor dem Walde in einem Tal - / Tendaradei ! / sang  schön die Nachtigall./ Ich kam gegangen zu der Aue / Wohin mein Liebster schon gekommen war. / Dort wurde ich empfangen, stolze Geliebte / Dass ich für immer glücklich sein werde.’ Küsste er mich? Wohl tausendmal!/ Tandaradei ! / Seht, wie rot mir der Mund geworden ist. / Dort hatte er gemacht so prächtig / Aus den Blumen ein Bettlager, / Darüber wird noch sehr herzlich gelacht werden, / Wenn jemand den selben Weg entlang kommt./ An den Rosen kann er wohl, / Tandaradei ! / Sehen, wo mein Kopf lag. / Dass er bei mir lag, wüsste das jemand, Das wolle Gott nicht, so schämte ich mich, / Was er mit mir tat, niemals niemand / Erfahre das, nur er und ich, / Und ein kleines Vögelein, / Tandaradei ! / Das wird wohl verschwiegen sein.” To zaś w tłumaczeniu brzmi mniej więcej tak : „Kędy szeleszcze / Lipa w kwiecie, / Gdzie z miłym  mym siedziałam wraz, / Miejsce to jeszcze odnajdziecie, / Bo zmięte kwiaty pomną nas./ Z lasku płynął słodki śpiew / Tandaradei! Gdym porą nocną / W to ustronie / Przyszła, mój miły już tam był. / Tulił mnie mocno  na swym łonie / Dotąd mam słodycz w głębi żył / Czy całował ? / Rozdział z chust ? / Tandaradei ! / Patrz na czerwień moich ust ! / I poszedł łoże / Popod lasem / Z przeróżnych kwiatów usłać nam / Śmiałby się może / Ktoby czasem / Przechodził i przystanął tam / Zaraz by po różach zgadł / Tandaradei ! / Mej leżącej głowy ślad. / Dyby obwieścił / Kto te śluby, / Broń Boże, gdzież przed wstydem schron ? / Lecz jak mnie pieścił / Miły, luby / Wiem jedynie ja i on. / A słowiczek pośród róż / Tandaradei !” No i gdzież tu krzyżacka krwiożerczość ? Ech, to co najwyżej takie tylko  łagodne wymachiwanie mieczem na słowiki...



 

 

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja