LUZOŻEL - Budyń mózgowy na temat zwątpienia
Ostatnio poziom sceptycyzmu wzrósł we mnie na tyle znacząco, że zacząłem wątpić, czy przypadkiem w swym zwątpieniu nie tkwię zbyt głęboko, co mogłoby źle się zakończyć – np. pełnym pogrążeniem w nim lub zgoła tragicznym utonięciem. Jako wątpiący nie miałem jednak zasadniczo wątpliwości, że wierzyć w coś w sposób pewny byłoby wielką lekkomyślnością. Nawet w to, co przed chwilą wywiodłem Sam akt zwątpienia uznałem więc za słuszny i sprawiedliwy, choć nie pozbawiony lekkiej domieszki zgorzknienia i cynizmu.
Weźmy zresztą choćby takiego ot racjonalistę Kartezjusza, który wychodząc, tak jak św. Augustyn, od punktu zasadniczego wątpienia o wszystkim i zarazem świętego zwątpienia we wszystko, a w to zwłaszcza, co nazywamy poznaniem, doszedł, spryciarz, do wniosku, iż jedynie samo tylko uświadomienie sobie zwątpienia jest bezwzględnie pewne. Cała reszta jest już wysoce problematyczna i mocno podejrzana. „Wątpię, więc jestem” – chciał zrazu powiedzieć ( ale nie dali mu dokończyć... i tak ta niewątpliwie bardzo twórcza myśl uległa deformacji ). Wątpienie zaiste jest atoli określoną operacją myślową - jakkolwiek niekiedy nieco ryzykowną, wskutek czego ( tak jak każda operacja ) może się nie udać. No a wtedy pozostaje już bez wątpienia tylko posępna afirmacja – bez krzty twórczego negatywizmu. Niemniej ponieważ wszystkie twierdzenia o własnej osobie mogę spokojnie na samym początku odrzucić już z tą to chwilą, a nie mogę odrzucić tylko wątpienia ( bo choćbym nawet i je odrzucił, to jednak negując je – także wciąż wątpię ), przeto wynika z tego niezbicie, że istota jednostkowego trwania człowieka polega na niepewnym myśleniu i ciągłym wątpieniu. Dodajmy, że nie jest to przyjemne, a bywa wręcz denerwujące.
Wspomniany Kartezjusz z trudem przemógł swój sceptycyzm, czyniąc to przy pomocy samozwątpienia, przez co stracił wiele zdrowia, stąd wygląd też miał proporcjonalnie do tego stanu rzeczy adekwatny czyli raczej nieciekawy. Jeśli bowiem istotnie przyjąć koncepcję w rodzaju : „Dubito, ergo sum. Si enim fallor, sum” i to na dodatek ujmować ją z mozołem po łacinie ( co się wykłada : „Wątpię, wiec jestem. Skoro błądzę, to jestem”), w takim razie nie dziwmy się, że taki wysiłek intelektualny musiał wpędzić każdego - nawet silnego człowieka - w choroby, by następnie doprowadzić do jego śmierci już w 54 roku życia.
Co by bowiem dla uciszenia niepokoju nie mówić o w dość przykrym zjawisku wątpliwości, to zawsze należy stwierdzić, że oznacza ono takie natrętnie frustrujące emocje jak brak pewności w jakimś zakresie, nerwowe wahanie, chwiejność, trudność właściwego wyboru, niezdecydowanie i niepewność. I tak wątpliwości jako dylemat towarzyszą nam od najmłodszych lat. Już jako dziecię jesteśmy targani rozterką : czy najpierw urwać pluszowemu misiowi ucho czy może lepiej jego łapę ? A każda alternatywa przynosi automatycznie rozchwianie racji i nowe wątpliwości. Bo albo-albo ? Wyjściem z tej niemiłej sytuacji jest koniunkcja logiczna : urwać misiowi zarówno ucho, jak i łapę ! Nawet jednak tak trafne rozstrzygnięcie owego dość prostego problematu z misiem nie gwarantuje nam wyzbycia się zastrzeżeń co do słuszności samego rozwiązania. Albowiem rodzi się kolejne ogniwo w złożonym łańcuchu wątpliwości i alternatyw – może należałoby urwać pluszakowi także łeb ? Dla misia nie ma to już większego znaczenia, natomiast dla nas może stać się decydujące w swej twórczej metodzie. Mnożenie bytów różnych wątpliwości należy w końcu powstrzymać przy pomocy tzw. brzytwy Okhama, wszak użycia zwykłej brzytwy lub żyletki w stosunku do resztek misia stanowczo odradzam, bo dziecko mogłoby się pokaleczyć.
Wątpień tych i niepewności wciąż przybywa w miarę upływu lat. Probabilistyczne wahania przybierają coraz bardziej destrukcyjny kształt, w porównaniu z czym dawna masakra misia wydaje się błahostką. Brak zaś wątpliwości to znak, że zatrzymaliśmy się w rozwoju i trzeba poszukać nowych. Dodatkowy kłopot polega jednocześnie na tym, że na ogół głupcy są absolutnie pewni siebie i zupełnie nie mają w związku z tym żadnych omawianych rozterek, podczas gdy z kolei mądrzy są wiecznie pełni wątpliwości. Niektórzy wprawdzie widzą sedno sprawy wątpienia nie tyle na płaszczyźnie intelektu, co raczej w sferze charakteru, gdyż dla nich charakter to właśnie brak wątpliwości, to uporczywość pozostawania przy swoim zamiarze ( choćby nie wiem jak bezsensownym ), a zarazem brak wyobraźni i wrodzona tępota – tym samym jedno wielkie nieszczęście dla rozumnej części ludzkości.
Przeciwieństwem zwątpienia jest całkowita pewność. Analizujący ją powiadają, że jest ona jak wirus, niepodatny na działania przeciwciał wahania i przewaznie zarażamy się nim na starość. Ponieważ nie było dotąd dokładnych badań klinicznych tego schorzenia, więc nie będę się nad tym szczegółowo rozwodził. Przeciwległy biegun dla postawy nieugiętej pewności swych opinii stanowią zaś poglądy niejakiego Sekstusa Empiryka, uważającego, iż spokój ducha można osiągnąć wyłącznie poprzez niewydawanie jakichkolwiek sądów o rzeczywistości. Krótko mówiąc – siedzieć cicho i nie odzywać się ! Uniwersalność tej koncepcji może oczywiście budzić spore zastrzeżenia ( a tym samym wątpliwości ), natomiast jej wymiar praktyczny jest niewątpliwy i sprawdzony.
W tym miejscu celowe będzie cofnięcie się do pierwotnych praźródel i etymologii terminu „sceptycyzm” ( jaki by on tam nie był : naukowy czy filozoficzny ). Otóż więc rdzeniem będzie tu greckie słowo σκεπτικός, skeptikos czyli rozważający, co przeniesione na łacińskie sceptici – oznacza mniej więcej to samo, choć semantycznie coraz bardziej zmierza w kierunku znaczeniowym „wątpiący”. Nie ma to zasadniczo większego znaczenia, gdyż obecnie studenci nie znają w tym samym stopniu greki co łaciny.
Na gruncie szkoły sceptycznej I i II wieku naszej ery działali Ainezydemos z Knossos, Agryppa czy wspomniany Sekstus Empirykus, a dzięki nim rozwijała się bujnie tzw. aporetyczna metoda filozofowania. Tu znowu warto zaznaczyć ( choć zapewne nie zainteresuje to prawie nikogo ze studentów ), że aporia ( słowo w grece, które oznacza bezdroże, bezradność, trudność - od áporos czyli nieprzebyty; trudny, gdyż tworzy je przedrostek a – oznaczający „bez” i póros – tyle co „przejście, ścieżka” ) to termin z dziedziny logiki, który sygnalizuje trudność w rozumowani, pozornie niemożliwą do przezwyciężenia i niosącą sprzeczne albo przeciwstawne rozwiązania, zaś paradoksy są najbardziej.typowymi aporiami. Termin ten stworzyli wprawdzie nie sceptycy, lecz eleaci, ale kto dziś o tym pamięta – podobnie jak tę choćby ich myśl : „zmysły mówią, że jest wielość i zmienność, a rozum, że jedność i stałość”. Koniec cytatu i dalszych cytatów !
Rasowy sceptyk traktuje sceptycznie nawet swój własny sceptycyzm. Jak wiadomo – każda dogmatyczna wiara w pewność osądu powoduje zamęt i obawę oraz lęk i trwogę, podczas gdy realnie nie można twierdzić, że dysponuje się wiedzą pewną lub pełną niewiedzą o naturze rzeczy – wszystkie sądy na ten temat są równoprawne i równosilne ( a zwie się to izostenia ). Każdemu twierdzeniu można z powodzeniem przeciwstawić odmienne – równie prawdziwe. Ażeby się więc dalej nie miotać pośród wątpliwości, postanowiłem optymistycznie porzucić zwątpienie. Od razu mi ulżyło. Od tej pory przestałem wątpić, że wszystko idzie ku gorszemu. A dokąd to niby ma iść ? Porzuciłem też chwiejne stanowisko, że może być lepiej. Z pewnością nie może ! Podobnie poniechałem złudzeń, że obecna beznadzieja kiedyś się skończy. Dziś już nie widzę jasnych powodów, aby tak miało być, więc zapewne nie będzie. Przestałem również widzieć szansę na wydostanie się z otaczającej nas zewsząd zgnilizny. Czyż może być coś jeszcze poza nią ? Bez wątpienia – nie może ! To dno daje absolutną pewność, że jest się na nim, a przecież poniżej niego nie ma drugiego dna. Nie ulegajmy iluzjom, bo życie to nie występ iluzjonisty ! Nareszcie osiągnąłem wewnętrzny spokój. Bo czyż warto użerać się z obrzydliwą rzeczywistością, skoro nie ma ona ochoty na rezygnację ze swej ugruntowanej obrzydliwości. No jasne, że nie warto ! Nie mogę teraz wprost pojąć, jak kiedyś powstawały na tym tle jakieś wątpliwości ? Jeśli się skądś brały, to tylko z naiwności i płytkiego pojmowania głębi tej należycie pogłębionej nareszcie prawdy !
Jacek Mal