LUZOMIERZW. Walka dobra ze złem
I oto znów kolejna tura zakontraktowanych pojedynków w turnieju memoriału walk Dobra ze Złem o Puchar Belzebuba. Nie ma litości ! Walka będzie zażarta. Dziś w finale zapowiada się szczególnie pasjonujące mordobicie ! Poziom jest wyrównany, jakkolwiek Zło parokrotnie wykazywało już swą wyższość przez łamanie podstawowych zasad tego grzmocenia się po pysku ( gdzie popadnie ! ). L.Z.S. „Napieprz” reprezentuje w tym pojedynku doskonały zawodnik wagi super-tęgiej powyżej 120 kg, Rypwald Diabels, świetnie zbudowany i wypasiony brunet, perfekcyjnie walący prawym prostym, a jeśli tylko trzeba, to też potrafiący przywalić w dziób lewym sierpowym. Okrutny kawał chama ! Po drugiej stronie w narożniku - Gabriel Angelik, rosły blondyn o błękitnych oczach ( wciąż jeszcze niepopodbijanych ), znany z chemicznie czystych zasad prowadzenia walki, niepoprawnie szlachetny i pełen ogólnej dobroci, która tu pomiędzy linami raczej nie popłaca. Tradycyjnie reprezentuje barwy swego macierzystego klubu – Niebiański Klub Sportowy „Miłosierdzie” Wybrzeże Łaski Bożej. A nad przebiegiem walki czuwać będzie arbiter ringowy, sędzia tut. Sądu Apelacyjnego, Mordacy Skorumpski, bardzo doświadczony, neutralny jurysta, jakkolwiek ogólnie to straszna świnia i dupek.
Zawodnicy uśmiechają się do kamery, niemniej ochraniacze na zęby znacznie im to utrudniają. Rypwald Diabels ma łatwiejsze zadanie z uwagi na bardzo niekompletne uzębienie, które zostało mu powybijane w poprzednim sezonie pięściarskim, więc ochraniacze jakoś mu nie przeszkadzają. Angelik zaś z trudem wykonuje swój ulubiony, niewinny uśmiech ( nr 16 ), zatytułowany „jeszcze dobrze nie dostałem w ryja”.
Dodatkowo nad przebiegiem walki sprawują czujnią kontrolę sekundanci - goryle federacji, pod szyldem której prowadzony jest pojedynek, a jest to akurat „Syndykat Zła Europy Środkowej” – bardzo zasłużona organizacja, która jak dotąd nie przepuściła nikomu.
Sędzia ringowy sprawdza, czy któryś z zawodników nie schował w rękawicy jakiejś pamiątkowej podkowy na szczęście. Diabels wyjął po sportowemu kastet, który miał na wszelki wypadek przygotowany na boku. Łamanie bowiem reguł może doprowadzić do odliczenia punktów zawodnikowi lub spowodować jego dyskwalifikację.
Słychać gong. Pierwszze starcie ! Zawodnicy skaczą najpierw jak te żaby i podskakują tak przez chwilę... Diabels próbuje dyskretnie kopnąć przeciwnika - najlepiej poniżej pasa - tak, aby sędzia tego nie zauwazył, ale skutecznie nie trafia. Szkoda ! Sięgnąć tak ... z kopyta – to byłoby bardzo widowiskowe ! Angelik bije wciąż tylko lewym prostym. Myśli, głupek, że tą delikatnością coś wskóra. Porusza się jak paralityk. Lewy, lewy... no widać, że to oferma, a nie męski bokser. Klinczują. Sędzia rozdziela zawodników. Znowu zwarcie ! Diabels próbuje boleśnie ugryźć przeciwnika. Sędzia nie widzi tego. Break ! I teraz nagle atakuje - pięknie ! Jak nie sieknie Angelika w tę jego idiotyczną mordę ! Musiał jednak sprytnie ukryć coś metalowego w dłoni, bo przeciwnik od razu zalał się krwią i padł jak kawka na deski !
Sędzia liczy... Wylicza dokładnie i wolno. Już widać, że umie liczyć do trzech. Jak na sędziego sądu apelacyjnego to i tak nieźle, choć z uwagi na pełnioną funkcję sądowniczą na pewno jest znacznie ograniczony umysłowo ! Ale liczy dalej ! Jak wiadomo nokaut kończy walkę, gdy zawodnik zostaje powalony przez rywala i jest wyliczony przez sędziego do dziesięciu. Natomiast TKO ( nokaut techniczny ) – kończy walkę, gdy jeden z zawodników fizycznie nie jest już w stanie walczyć dalej. Decyzję taką może podjąć sędzia ringowy
( wtedy następuje tzw. RSC – referee stopped contest ) albo lekarz przy ringu, sam zawodnik bądź jego sekundant. Ale Dobro nie chce najwyraźniej ustąpić przed Złem. Takie zawzięte i wredne ! Chce walczyć nadal, choć pysk ma zakrwawiony i zapuchnięty. Bo u amatorów, gdy zawodnik otrzymał silny cios, to sędzia ma prawo wyliczyć go do ośmiu w pozycji stojącej – jest to tzw. nokdaun ( u zawodowców sędzia liczy dopiero, gdy zawodnik padnie na dechy ). Tu jednak od razu widać, że walka może być zakończona przed czasem w I rundzie, bo tyle tu krwi ! Poczekajmy... Angelik wprawdzie ledwo zipie, ale wstaje. Co za bezczelność – mało mu było ? I choć nie wolno uderzać na odlew, bić głową, nogą czy łokciem, to jakbym ja takiego trzasnął ! No, nie trzeba – w końcu sam się przewalił po ciosie na wznak, zdechlak ...
Jacek Mal